Afryka
28.06.2010
Poniedziałek, o 10:15 prom odpływa do Ceuty, dziś będę w Maroku. Przeprawa mija szybko, trochę uzupełniając ten tekst, trochę stercząc na pokładzie widokowym i robiąc zdjęcia. Po godzinie jesteśmy w hiszpańskiej Afryce. Kilka kilometrów marszu wybrzeżem , po drodze moczenie nóg w afrykańskim Morzu Śródziemnym. W końcu punkt graniczny, prosty formularz, pieczątka i jestem w Maroku!!!
Po przekroczeniu granicy w oczy rzuca się to co na każdej granicy(nie mówię oczywiście o granicach wewnątrzunijnych) , mnóstwo ludzi którzy chcą coś sprzedać , coś zaoferować. Idę twardo dalej, mijając postój taksówek z mnóstwem naganiaczy. Po drodze dochodzi do mnie dwóch chłopców donoszących wodę na przejście graniczne z najbliższego miasta. Nawijają po hiszpańsku; to sobie nie pogadamy. Za chwilę podjeżdża taksówką Ahmed, proponując podwózkę do Tetuanu za 2 euro, biorąc pod uwagę perspektywę 40 km marszu z 18 kg plecakiem decyduję się. Przy okazji zabiera moich towarzyszy, nosicieli wody, jak mówi to ich jedyny sposób zarobku. Jak wyjaśnia to jego dobry uczynek, robi tak również ze studentami. Po drodze zabiera również innych pasażerów, tym razem odpłatnie, teraz wiem już co to znaczy „grand taxi”’; w starym Mercedesie123 tzw. „beczce” cztery osoby z tyłu, trzy z przodu, w tym kierowca. Kumam bazę, chodzi o to żeby mocno przytulić się do drzwi i jakoś to będzie. Z kierowcą trochę sobie rozmawiamy, to zawodowiec, mówi po angielsku, francusku, hiszpańsku, niemiecku. Zna nawet kilka zwrotów po polsku, sztandarowy to „na zdrowie”. W międzyczasie niemal z obowiązku wspomina, że „kuzyn szwagra siostry”, w skrócie „my family” ma interes hotelowy. Okazuje się, że szczęście mi dopisuje, bo po stargowaniu dostaję przytulny pokoik z dużym, wygodnym łóżkiem (po ostatnim tygodniu spania aż za wygodnym) za 50 dirhamów za noc czyli niecałe 20 zł. Pod hotelem Ahmed daje znać komu trzeba, przy okazji puszczając znaczące spojrzenie pyta czy palę, bo może coś załatwić. To pierwsza z wielu ofert jakie będę później otrzymywał. Ponoć ten region Maroka to największy dostawca marihuany dla Europy. Więc nie ma tu z dostępem do niej żadnych problemów (Kindybał, odnalazłbyś się tutaj;). W górach spotkać można spore plantacje tej rośliny, chociaż może lepiej nie spotykać.